„ Sprawiam wrażenie pogodzonej faktem, że
oni odeszli. Może i rzeczywiście tak jest, ale z każdy kolejnym dniem brakuję
mi ich jeszcze bardziej. Gdy patrzę na Toma i Megan albo Pattie i Justina,
czuję tak zwaną zazdrość. Nie długo będą tworzyć szczęśliwą rodzinę. Ja jestem
tylko wyrzutkiem. Jednak trzeba utrzymywać maskę. ”
Zapisałam
ostatnie zdanie w swoim notesie, po czym odłożyłam go do szufladki od biurka. Justin
dobrze się zachował oddając mi go. Miałam nadzieję, że nie kłamał i naprawdę
tego nie czytał. Prowadziłam ten pamiętnik od kilku lat i było tam z pewnością
dużo rzeczy osobistych. Nie potrafiłabym mu spojrzeć w oczy gdyby jednak to
zrobił. Pewnie doszedłby do wniosku, że jestem zwykłą zrozpaczoną nastolatką
ubolewającą nad swoim losem.
Nudziło mi
się, dlatego postanowiłam, że pójdę do Megan. Dawno nie rozmawiałyśmy. Dawno
nie spędzałyśmy razem czasu. Tak same. Bez Ryana. Jak najlepsze przyjaciółki
oraz siostry.
Do jej pokoju
weszłam bez pukania. Zresztą jak zwykle. Leżała na łóżku i słuchała muzyki.
- Hej –
powiedziałam, siadając obok jej.
Ta tylko
uśmiechnęła się i szepnęła:
- Posłuchaj.
Podała mi
jedną słuchawkę, którą wzięłam i włożyłam do ucha. Leciała piosenka Biebsa, ale
po raz pierwszy ją słyszałam. Musiałam przyznać, że jest cudowna. Chciało mi
się płakać słysząc słowa.
- To… - nie
wiedziałam co powiedzieć, gdy utwór dobiegł końca. – To piękne – wykrztusiłam.
- Wiem.
Nazywa się „Nothing Like Us”.
Szczerze
mówiąc nie sądziłam, że Justin ma aż taki talent.
Posłuchałyśmy
jeszcze kilku piosenek, pogadałyśmy o różnych błahostkach i zeszłyśmy na dół zjeść kolacje. W kuchni
siedział Jus. Był jakiś taki przygnębiony…
- Głodny? –
spytała go moja przyjaciółka, podchodząc do lodówki i wyciągając z niej jakieś
składniki.
- W sumie to
zjadałbym coś – odpowiedział cicho chłopak.
- Super! To
zrobimy naleśniki – wykrzyknęła entuzjastycznie.
Od razu się
wycofałam.
- Chyba
chciałaś powiedzieć, że wy zrobicie…
- Obiad ci
wyszedł – zaśmiał się Justin.
- Ale to za
pomocą twojej mamy – broniłam się.
- To teraz
my ci pomożemy – wtrąciła Meg, uśmiechając się zadziornie.
Westchnęłam
zrezygnowana. No, kto jak kto, ale ona doskonale wiedziała, że nie jestem w tym
za dobra, lecz właśnie na odwrót. Nie miałam szans nic z nimi wskórać, więc
zabraliśmy się za robienie. Oczywiście nie odbyło się bez wygłupów. Jus niby „nie
chcący” rzucił we mnie mąką, co odwzajemniłam. I tak zaczęła się wojna. W
pewnym momencie schyliłam się unikając kolejnego „ciosu” i zamiast mnie dostała
Megan.
- Bieber,
no! – pisnęła, wycierając twarz rękawem od bluzy, co spowodowało, że był cały
biały.
Dziewczyna
miała zamiar rzucić w niego, ale w ostatniej chwili kucnął, a do pomieszczenia
wszedł Tom i to on dostał. Nasza trójka zaczęła się śmiać, ale szybko się
zamknęliśmy widząc jego minę.
- Co tu się
dzieję? – wydarł się tak, że aż Pattie przyszła. Widząc ten bałagan tylko
zachichotała.
- Eee, my, no robiliśmy naleśniki... - wyjaśniłam, widząc, że nikt inny się do tego nie zbiera.
- Na podłodze? - uniósł w zaciekawieniu brwi.
- Emhm, no wiesz, ja się na tym nie znam... - wyjąkałam.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Jedynie ja stałam obrażona na środku kuchni.
- Oj, mała, nie gniewaj się - powiedział Biebs, robiąc słodką minkę.
Wywróciłam oczami, a przez myśl przeszło mi, że na niego nie potrafiłabym.
- Dobra, dzieci, dosyć tego dobrego. Tak, czy siak musicie tutaj posprzątać - odezwała się mama blondyna, który na słowo "dzieci" zrobił tą samą minę, gdy robiłyśmy obiad i nazywałyśmy go dzieckiem, a nie mężczyzną. Ale musiałam przyznać, że wyglądał tak słodko.
Dorośli szybko zmyli się i zostawili nas samych.
- Wiecie co? Ja chyba odpuszczę sobie dzisiaj kolację. Jakoś zmęczona jestem... - udała, że ziewa, Meg oraz też sobie poszła. Znałam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że zrobiła to specjalnie.
- No pięknie. Ty tez zostaw mnie z tym samą - zwróciłam się do brązowookiego.
- Nie mam zamiaru. Pomogę ci, to po części moja wina - uśmiechnął się ciepło.
- Po części? - spytałam z sarkazmem.
W odpowiedzi zastałam jego śmiech.
Sprzątanie zajęło nam jakieś nie całe piętnaście minut. Musieliśmy tylko pozamiatać z podłogi i zetrzeć z blatu.
- Może skusisz się na kanapki? - sięgnęłam po chleb, masło, szynkę i inne potrzebne rzeczy. - To nic specjalnego, ale już leprze to niż nic - dodałam.
- Jasne, mogą być kanapki.
Zrobiłam je, a po tym usiadłam koło stołu obok chłopaka. Chwile rozważałam, czy lepiej byłoby na przeciwko, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie. Wtedy ciągle miałabym przed sobą jego twarz i czekoladowe oczy, a uwierzcie, że piękniejszych w życiu nie widziałam.
- Nie przeszkadza ci bycie sławnym? - wypaliłam raptem, po części dlatego, że mnie to interesowało, a po części dlatego, że nie lubiłam przebywać z kimś sam na sam w zupełnej ciszy. Zwłaszcza, kiedy była ona tak dokuczliwa jak teraz.
- Czasami nawet bardzo. Paparazzi nie dają mi spokoju, ciągle za mną latają, a antyfani próbują mnie zniszczyć. Na każdym kroku muszę uważać, żeby nie popełnić jakiejś wtopy. Ale mam też fanów. Oni są dla mnie wszystkim. Są przy mnie sercem, gdy ich potrzebuję. Po za tym kocham to co robię i nie mógłbym teraz z tego tak łatwo zrezygnować...
Spojrzałam na niego uśmiechając się delikatnie. Mówił o tym z takim uczuciem. Aż miło było słuchać.
- Choć nie ukrywam czasem chciałbym wyjść na ulicę nie zauważalny. Mieć chwilę spokoju. Czasu tylko dla siebie i rodziny... - dokończył - A ty?
- Co ja?
- Powiedz coś o sobie...
- Moje życie nie jest za ciekawe. Po śmierci rodziców wyprowadziłam się jak już wiesz do Toma i Megan. Kiedyś interesowałam się pisarstwem, ale to już minęło. To było moje i mamy - spuściłam głowę.
Nawet, gdy o tym myślałam bolało, więc co dopiero, gdy mówiłam.
- Przykro mi - szepnął unosząc jedną dłonią mój podbródek.
Zdałam sobie sprawę z tego, że ten brązowooki Kanadyjczyk jest pierwszą osobą, której o tym mówię. Zrobiło mi się tak... lżej i lepiej? Tego zdecydowanie potrzebowałam.
Sprzątanie zajęło nam jakieś nie całe piętnaście minut. Musieliśmy tylko pozamiatać z podłogi i zetrzeć z blatu.
- Może skusisz się na kanapki? - sięgnęłam po chleb, masło, szynkę i inne potrzebne rzeczy. - To nic specjalnego, ale już leprze to niż nic - dodałam.
- Jasne, mogą być kanapki.
Zrobiłam je, a po tym usiadłam koło stołu obok chłopaka. Chwile rozważałam, czy lepiej byłoby na przeciwko, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie. Wtedy ciągle miałabym przed sobą jego twarz i czekoladowe oczy, a uwierzcie, że piękniejszych w życiu nie widziałam.
- Nie przeszkadza ci bycie sławnym? - wypaliłam raptem, po części dlatego, że mnie to interesowało, a po części dlatego, że nie lubiłam przebywać z kimś sam na sam w zupełnej ciszy. Zwłaszcza, kiedy była ona tak dokuczliwa jak teraz.
- Czasami nawet bardzo. Paparazzi nie dają mi spokoju, ciągle za mną latają, a antyfani próbują mnie zniszczyć. Na każdym kroku muszę uważać, żeby nie popełnić jakiejś wtopy. Ale mam też fanów. Oni są dla mnie wszystkim. Są przy mnie sercem, gdy ich potrzebuję. Po za tym kocham to co robię i nie mógłbym teraz z tego tak łatwo zrezygnować...
Spojrzałam na niego uśmiechając się delikatnie. Mówił o tym z takim uczuciem. Aż miło było słuchać.
- Choć nie ukrywam czasem chciałbym wyjść na ulicę nie zauważalny. Mieć chwilę spokoju. Czasu tylko dla siebie i rodziny... - dokończył - A ty?
- Co ja?
- Powiedz coś o sobie...
- Moje życie nie jest za ciekawe. Po śmierci rodziców wyprowadziłam się jak już wiesz do Toma i Megan. Kiedyś interesowałam się pisarstwem, ale to już minęło. To było moje i mamy - spuściłam głowę.
Nawet, gdy o tym myślałam bolało, więc co dopiero, gdy mówiłam.
- Przykro mi - szepnął unosząc jedną dłonią mój podbródek.
Zdałam sobie sprawę z tego, że ten brązowooki Kanadyjczyk jest pierwszą osobą, której o tym mówię. Zrobiło mi się tak... lżej i lepiej? Tego zdecydowanie potrzebowałam.
Następnego
dnia ziewając otworzyłam oczy, ale uderzyło we mnie rażące światło, więc od
razu je zamknęłam.
No tak,
głupia ja, na noc nie zgasiłam światła.
Rozciągnęłam
się, ziewając i wstając z łózka.
Ostatnio
coraz bardziej sama siebie nie poznawałam. Kiedyś byłam szalona, pełna życia,
entuzjastyczna i optymistyczna, w każdej sytuacji widziałam plusy oraz byłam
porannym ptaszkiem. A teraz? Zupełne przeciwieństwo starej mnie.
Zabrałam się za wykonywanie porannych czynności, czyli to co zawsze: prysznic, ubranie się w jakieś ciuchy i zrobienie tradycyjnego makijażu. Następnie zeszłam na dół. Siedziała tam sama Pattie.
- Hej. Gdzie wszyscy? - wyciągnęłam z lodówki mój ulubiony sok pomarańczowy. Nie byłam głodna.
- Magan chyba u Ryana, a twój wujek w pracy... - odpowiedziała, czytając gazetę.
- A gdzie Justin? - spytałam, popijając swoje "śniadanie".
Brązowowłosa spojrzała na mnie zdziwiona, ale odpowiedziała:
- Teraz ma dużo koncertów oraz wywiadów i pracuję nad nowym teledyskiem, więc często go nie będzie. Ja już się przyzwyczaiłam.
Spojrzałam na nią współczująco.
- Musi pani za nim tęsknić - usiadłam na przeciwko mamy Biebsa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Boję się, że ta sława do końca go zmieni...
- Na pewno nie. Nie wierzę w to - powiedziałam, przypominając sobie jego wczorajsze słowa.
Kobieta jedynie uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i tak o to dobiegł koniec naszej rozmowy.
<Trzy dni później>
- Meg, błagam cię, przełącz to - jęczałam swojej przyjaciółce do ucha.
Wróciła do domu razem ze swoim chłopakiem i od razu przeszli do salonu oglądać jakiś durny mecz. Ona też osobiście za nimi nie przepadała, ale czego nie zrobiłaby dla swojego ukochanego. Jeszcze na dodatek zostawał na noc. Nie, żebym miała coś przeciwko, czy coś, ale blondynka miała obok mnie pokój, co oznaczało nie przespaną noc. A Ryan za nic w świecie nie poszedłby do pokoju gościnnego. O tym to sobie mogłam najwyżej pomarzyć.
Chłopak najwyraźniej wiedział, że działa mi na nerwy dlatego szczerzył te swoje zęby. Owszem. Byliśmy przyjaciółmi, ale lubiliśmy sobie czasem dopiec. Może te "czasem" było trochę za częste, ale szczegół...
- Nie musisz tu z nami siedzieć - odezwał się pan "mądry".
Doskonale wiedziałam co ma na myśli, mówiąc to i zaśmiałam się cicho. Mój przyjaciel był strasznie przewidywalny.
Raptem usłyszałam trzask drzwi. Przez chwilę myślałam, że wrócili sami wujek i Pattie, ale razem z nimi był Justin. Normalnie tryskałam z radości, gdy go zobaczyłam. Chociaż mało rozmawialiśmy to tęskniłam. Właściwie nie byliśmy nawet na etapie przyjaciół...
Czekajcie, czy ja pomyślałam etapie przyjaciół? Boże, Olivio, czyli chcesz czegoś więcej? Boże, ale ja głupia znamy się dopiero pięć, czy sześć dni. Czasami wkurzają mnie moje bezsensowne i głupie myśli.
- Oooo. Jus, już wróciłeś - moja kuzynka uśmiechnęła się szeroko.
Ryan spojrzał na nią zazdrosny, ale widziałam jak ona ukradkiem oka zerka na mnie.
- Tak, mam dwa tygodnie wolnego - odwzajemnił jej uśmiech.
- A tak w ogóle to mój chłopak Ryan - wskazał ręką na bruneta.
Blondyn podał mu dłoń i przedstawił się, chociaż chyba nie było to konieczne.
- Właściwie, to pomyślałem sobie, że skoro macie jeszcze tydzień ferii to może byśmy gdzieś pojechali...
Spojrzałam na nasze gołąbeczki, które wydawały się zadowolone propozycją Biebera.
- Tylko gdzie? - spytał Moore, obejmując Buttler ramieniem.
- Moglibyśmy wynająć jakiś domek w górach..
- Nie. Po co? - przerwała mu Meg. - To by za dużo kosztowało. Po za tym możemy pojechać do starego domu Olivii..
Czy ona zawsze musi decydować za mnie? To mój dom i moja sprawa. Po za tym nie wiedziałam, czy jestem gotowa na to, żeby zmagać się z aż taką dużą dawką wspomnień.
- Co wy na to? - spytała dziewczyna, a ja miałam ochotę ją zamordować.
- Ymhm. Ja nie mam nic przeciwko - powiedział Jus, jakoś tak dziwnie patrząc na mnie.
- Ja też nie - odezwałam się po raz pierwszy.
No, bo czy miałam jakiś wybór?
_________________________________________________________
I oto rozdział piąty. Dedykuję go dla @Karolinaaa1D za to, że tak cierpliwie czekała xD Doceniam to. Dziękuję za aż piętnaście komentarzy. To naprawdę miłe <3 Motywujecie mnie :)
Jak macie jakieś zastrzeżenia, czy coś to po prostu piszcie ;p
- Hej. Gdzie wszyscy? - wyciągnęłam z lodówki mój ulubiony sok pomarańczowy. Nie byłam głodna.
- Magan chyba u Ryana, a twój wujek w pracy... - odpowiedziała, czytając gazetę.
- A gdzie Justin? - spytałam, popijając swoje "śniadanie".
Brązowowłosa spojrzała na mnie zdziwiona, ale odpowiedziała:
- Teraz ma dużo koncertów oraz wywiadów i pracuję nad nowym teledyskiem, więc często go nie będzie. Ja już się przyzwyczaiłam.
Spojrzałam na nią współczująco.
- Musi pani za nim tęsknić - usiadłam na przeciwko mamy Biebsa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Boję się, że ta sława do końca go zmieni...
- Na pewno nie. Nie wierzę w to - powiedziałam, przypominając sobie jego wczorajsze słowa.
Kobieta jedynie uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i tak o to dobiegł koniec naszej rozmowy.
<Trzy dni później>
- Meg, błagam cię, przełącz to - jęczałam swojej przyjaciółce do ucha.
Wróciła do domu razem ze swoim chłopakiem i od razu przeszli do salonu oglądać jakiś durny mecz. Ona też osobiście za nimi nie przepadała, ale czego nie zrobiłaby dla swojego ukochanego. Jeszcze na dodatek zostawał na noc. Nie, żebym miała coś przeciwko, czy coś, ale blondynka miała obok mnie pokój, co oznaczało nie przespaną noc. A Ryan za nic w świecie nie poszedłby do pokoju gościnnego. O tym to sobie mogłam najwyżej pomarzyć.
Chłopak najwyraźniej wiedział, że działa mi na nerwy dlatego szczerzył te swoje zęby. Owszem. Byliśmy przyjaciółmi, ale lubiliśmy sobie czasem dopiec. Może te "czasem" było trochę za częste, ale szczegół...
- Nie musisz tu z nami siedzieć - odezwał się pan "mądry".
Doskonale wiedziałam co ma na myśli, mówiąc to i zaśmiałam się cicho. Mój przyjaciel był strasznie przewidywalny.
Raptem usłyszałam trzask drzwi. Przez chwilę myślałam, że wrócili sami wujek i Pattie, ale razem z nimi był Justin. Normalnie tryskałam z radości, gdy go zobaczyłam. Chociaż mało rozmawialiśmy to tęskniłam. Właściwie nie byliśmy nawet na etapie przyjaciół...
Czekajcie, czy ja pomyślałam etapie przyjaciół? Boże, Olivio, czyli chcesz czegoś więcej? Boże, ale ja głupia znamy się dopiero pięć, czy sześć dni. Czasami wkurzają mnie moje bezsensowne i głupie myśli.
- Oooo. Jus, już wróciłeś - moja kuzynka uśmiechnęła się szeroko.
Ryan spojrzał na nią zazdrosny, ale widziałam jak ona ukradkiem oka zerka na mnie.
- Tak, mam dwa tygodnie wolnego - odwzajemnił jej uśmiech.
- A tak w ogóle to mój chłopak Ryan - wskazał ręką na bruneta.
Blondyn podał mu dłoń i przedstawił się, chociaż chyba nie było to konieczne.
- Właściwie, to pomyślałem sobie, że skoro macie jeszcze tydzień ferii to może byśmy gdzieś pojechali...
Spojrzałam na nasze gołąbeczki, które wydawały się zadowolone propozycją Biebera.
- Tylko gdzie? - spytał Moore, obejmując Buttler ramieniem.
- Moglibyśmy wynająć jakiś domek w górach..
- Nie. Po co? - przerwała mu Meg. - To by za dużo kosztowało. Po za tym możemy pojechać do starego domu Olivii..
Czy ona zawsze musi decydować za mnie? To mój dom i moja sprawa. Po za tym nie wiedziałam, czy jestem gotowa na to, żeby zmagać się z aż taką dużą dawką wspomnień.
- Co wy na to? - spytała dziewczyna, a ja miałam ochotę ją zamordować.
- Ymhm. Ja nie mam nic przeciwko - powiedział Jus, jakoś tak dziwnie patrząc na mnie.
- Ja też nie - odezwałam się po raz pierwszy.
No, bo czy miałam jakiś wybór?
_________________________________________________________
I oto rozdział piąty. Dedykuję go dla @Karolinaaa1D za to, że tak cierpliwie czekała xD Doceniam to. Dziękuję za aż piętnaście komentarzy. To naprawdę miłe <3 Motywujecie mnie :)
Jak macie jakieś zastrzeżenia, czy coś to po prostu piszcie ;p
Bardzo podoba mi sie rozdział... Mam nadzieje ze sie w sobie zakochaja czekam na nn
OdpowiedzUsuńsupeeeer. <3 czytając włączyłam Justin Bieber - Nothing Like U i trochę się wzruszyłam. Dziękuję za dedykację, jesteś Kochana ♥.♥
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział. :3
mam nadzieję że w tym domku Oliwia i Justin się do siebie zbliżą. <3
OdpowiedzUsuńJest świetnie. Rozdział jest jak zwykle cuuuudowny! <3
OdpowiedzUsuńProszę tylko nie rób z Justina i Olivi tak szybko zakochanej parki XD Pozdrawiam :))
awww *.* jest cudowny. :) Naprawdę nie mogę się doczekac następnego i następnego i następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww <3 cudny ! aż chce się czytać więcej i więcej, serio : * Czekam na następny z wielką niecierpliwością : 3 Mam nadzieję, że Jus i Olivia nie staną się parą tak szybko : ) pozdrawiam @xoPaulaoxXD
OdpowiedzUsuńale cudny rozdział.. <3 mam nadzieję, że się trochę zbliżą do siebie :) czekam na kolejny.. <3 / @ForeverBelieb12
OdpowiedzUsuńsuper rozdział:D to opowiadanie strasznie wciąga;p etap przyjaciół .. hmmm xD
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
ja chcę kolejny ;( <3 ten był przezajebisty *______*
OdpowiedzUsuńROzdział jak najbardziej udany. Bardzo mi się podoba, a JB jest w porządku wobec niej : ) Szczerze mówiąc.. zawsze myślałam, że Justin się nie zmieni, to nie on, ale teraz pije i pali bo chce być fajny wśród kolegów.. boję się.. że spadnie na dno. ale.. Belieber Forever nie?
OdpowiedzUsuńTak, Belieber Forever <3 Też tak myślę :**** Dziękuję wszystkim za miłe komentarze :)
Usuń^^ Cool ;) A ja mam nadzieję, że to nie będzie ''słodka miłość'' jak z okładki, tylko, że ją zdradzi, ona jego, albo coś :P Wiem głupia jestem xD
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ciekawe jak Oliwia poradzi sobie z pobytem w starym domu. Mam nadzieje, ze Justin będzie ją wspierał i dzięki temu sie do siebie zbliżą.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
another-world-tomlinsonowa.blogspot.com